niedziela, 27 marca 2011
Już po Pyrkonie!
Właściwie wszystko potoczyło się zupełnie inaczej niż miało, co wcale nie oznacza, że było źle. Wręcz przeciwnie - było przecudownie. Na konwent dojechałyśmy nie pociągiem, a samochodem i godzinę później niż planowałyśmy. Pierwsze co nas uderzyło to tłumy ludzi, którzy w normalnych środowiskach są wyśmiewani. Zostałyśmy zewsząd otoczone glanami i skórzanymi płaszczami, więc poczułyśmy się trochę nieswojo i odezwało się w nas pragnienie powrotu do domu. W końcu namówiłam Domi na poczekanie na pierwszą prelekcję, a dopiero potem podjęcie decyzji w sprawie wrócenia. Podczas oczekiwania na wykład, zawarłyśmy znajomość z pewną Yaoistką z Gdańska. Niestety na prelekcję się nie dostałyśmy, z początku przez problemy z odnalezieniem sali, potem kiedy już tam dotarłyśmy, pokój był tak napchany, że ludzie stali na korytarzu. Nadeszły kolejne dwie godziny czekania, które poświęciłyśmy na obejście stoisk (znalazłam pocztówkę z Dir En Grey!). Na końcu zdecydowałyśmy się jeszcze na koszulki (jeśli ktoś jest ciekawy jej wyglądu, to proszę napisać w komentarzu, wstawię zdjęcie). Pamiętając nieprzyjemny incydent z pierwszą prelekcją, na Stereotypy Japońskie poszłyśmy ze sporym wyprzedzeniem i udało nam się zająć dobre miejsca. Prelekcja wypadła naprawdę świetnie, głównie za sprawą prowadzącego, który pomimo, że dowiedział się o swojej odpowiedzialności za ten wykład 3 godziny przed nim, to był doskonale zorientowany w temacie i wszędzie potrafił wtrącić coś zabawnego. Właściwie dzięki tej prelekcji zaczął nam się podobać Pyrkon, ale zrezygnowałyśmy już z Kursu Języka Japońskiego i udałyśmy się do domu. Teraz zostało mi tylko kilka miłych wspomnień, identyfikator, koszulka i Informator Konwentowy. Ogólnie konwent oceniam raczej dobrze i za rok również się tam wybieram, kto wie, może na całe 3 dni?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz